/

Nowyy

niedziela, 28 listopada 2010
Nowy blog : )
Jeszcze nie ma rozdziałów, jak na razie charaktertstyka postani : )
Za kilka dni będzie pierwszy rozdział

http://19special.blogspot.com/

Rozdział 64 -Ostatni

piątek, 5 listopada 2010
-Będziemy robić jeszcze badania przez dwa dni, zabieg nie będzie konieczny, możecie być spokojni. Trzymają was tu jeszcze tylko badania. Bardzo ucieszyłam się z tego powodu, szczerze mówiąc nie myślałam o tym co będzie dalej, gdy będę już wracać do domu, najbardziej bałam się tego że po raz kolejny nie zobaczę Justina przez tak długi czas. Gdy lekarz wyszedł Justin podszedł do mnie, objął mnie rękoma. Usiedliśmy razem na łóżko i zaczęliśmy zastanawiać się nad tym co będziemy robić po wypisaniu Justina. 
-Mam nadzieje że uda się coś załatwić, chciałbym spędzić z Tobą chodź jeden dzień, bez żadnych niespodzianek.
 Naszej rozmowie  nasłuchiwała się Jannie, po jakimś czasie odparła :
-Widzę że jesteście w sobie bardzo zakochani, zazdroszczę wam, mnie jeszcze nigdy nie spotkało coś tak cudownego-Mówiąc to opadła na łóżko.
-Jesteś na prawdę świetną dziewczyną, zobaczysz prędzej czy później kogoś znajdziesz.-Powiedział Justin.
Po słowach Justina od razu zmieniłam temat, nie chciałam tego wysłuchiwać. Było już dość późno Justin położył się, ja obok niego na krawędzi łózka. Obróciłam się w jego stronę, głowę położyłam na jego ręku. Patrzeliśmy sobie w oczy, już po krótkiej chwili zbliżył się do mnie i delikatnie pocałował. Znów zaczęłam czuć jego bliskość której mi tak brakowało, całowaliśmy się przez cały czas, nie mogliśmy się powstrzymać i daliśmy się ponieść wyobraźni.  
  Nie mam pojęcia kiedy zasnęłam, to było dość dziwne. Obudziła mnie Jenn która mówiła cały czas do Justina. Kontem oka spojrzałam na nich, wyglądało to tak jakby się gdzieś pakowali. 
-Justin co ty robisz ?
-Pakuje nas, dzisiaj mogę już wyjść ze szpitala ?
-Na prawdę ?-Mówiłam podekscytowana
-Tak, wszystko jest już uzgodnione. 
-A wiesz już co zrobimy ?
-Tak kochanie. 
Usiadłam na kolana Justinowi: 
-Wrócilibyśmy do Ciebie, spędzili byśmy razem kilka dni. 
-To jest niezły pomysł. 
-Ale musisz mi coś obiecać. 
-Jasne a co ?
-Wrócisz do szkoły... 
Przez dłuższą chwilę się zastanawiałam. Zapomniałam że czeka mnie szkoła, wyleciało mi z głowy. 
-Dobrze...
-No to się cieszę -Mówiąc to dał mi buziaka w czoło. 
Gdy Justin się pakował ja wyszłam i zadzwoniłam do Taty i Chrisa, musiałam wszystko im opowiedzieć. Zgodzili się na to aby Justin spał u nas kilka dni. Nie długo po tym zadzwoniliśmy po taksówkę. Gdy wychodziliśmy nie obeszło się bez tego że Jenn miała jakieś pretensje że Justin został już wypisany. Na środku sali stała, rozpłakała się nawet. Byłam w szoku że zniżyła się do takiego poziomu, oczywiście Justin ją pocieszał i dal jej swój numer, to mnie wkurzyło, ale po pewnym czasie przestałam się tym przejmować. Jadąc na lotnisko z jadącej taksówki obserwowałam wspaniałe widoki. 
-Szkoda że to nas ominęło.  
-No trudno, stało się. 
Droga trwała dość krótko gdy byliśmy na lotnisku wzięliśmy bagaże i ruszyliśmy do odprawy. 
Gdy wsiedliśmy na pokład samolotu mieliśmy już tylko jakieś 2 minuty do odlotu, zapieliśmy pasy i rozsiedliśmy się wygodnie. Przez cały czas Justin trzymał mnie za rękę. Przed nami było kilkanaście godzin lotu. Położyłam delikatnie głowę na jego ramieniu, Justin drugą ręką objął mnie. Obudził mnie zapach róż, spojrzałam na Justina a on na mnie. 
-To dal Ciebie -Mówił wręczając mi bukiet róż. 
-Są śliczne, ale z jakiej to okazji ?
-Bez okazji, po prostu chciałem Cię przeprosić, teraz zrozumiałem że mogłaś się przeze mnie źle czuć. Ale wiedz że ja kocham tylko Ciebie, najmocniej na świecie. 
Łzy spływały mi po twarzy, tak bardzo go kocham. Justin się trochę dziwnie zachowywał tak jakby chciał mi o czymś powiedział, był widocznie zdenerwowany. 
-Justin co się dzieje. 
-Nic, ale chciałbym Cię o coś prosić, ale to nie jest odpowiedni moment. 
-Justin każdy moment jest odpowiedni gdy jesteś przy mnie...
Patrzyłam na Justina bardzo uważnie. Po jakimś dłuższym zastanowieniu wyjął małe pudełeczko. Gdy je otworzył rozpłakałam się jak małe dziecko. To był śliczny srebrny pierścionek. Justin wstał, stewardessa kazała mu usiąść ale jej nie posłuchał. 
-Jesteś najwspanialszą kobietą mojego życia ! Chciałbym spędzić z Tobą resztę mojego życia. Czy chciała byś zostać moją żoną gdy będziemy już pełnoletni?
Nie wiedziałam co  mam na to powiedzieć. Wszyscy dookoła się na nas patrzyli. 
-Justin jasne ! -Mówiłam zapłakana ze szczęścia. 
Złapał mnie za dłoń i wsunął prześliczny pierścionek
Wszyscy ludzie zaczęli klaskać. Justin wyciągnął do mnie ręce, podeszłam do niego i przytuliłam.
-Kocham Cię i będę kochał już zawsze. 
-Ja też kocham jak nikogo innego. To ty jesteś najważniejszym człowiekiem w moim życiu, sprawiłeś że szare życie stało się kolorową bajką, to wszystko twoja zasługa kochanie. 
Nagle stewardessa z krzykiem kazała wszystkim zapiąć pasy. Justin zdążył usiąść, coś tak zatrzęsło samolotem że przewróciłam się i walnęłam głową o stolik. Musiałam stracić na chwilę przytomność, ponieważ znalazłam się na siedzeniu, a tego nie pamiętam. 
-Justin co się dzieje. -Mówiłam nie świadoma. 
-Słyszałem coś od ludzi że jest jakaś awaria...
Serce zaczęło bić mi mocniej, Justin trzymał mnie za głowę. Wyjęłam z torby podręcznej lusterko, miałam rozcięte na głowie, bardzo leciała mi krew. Oprócz silnego bólu czułam strach, nie wiedziałam co się dzieje. Strasznie trzęsło w samolocie. Stewardessa zakazała wstawania ze swoich miejsc. Gdy spojrzałam za okno widziałam ciągnącą się czarną smugę...
-Justin co to -Mówiłam wskazując na smugę. 
-Nie wiem .
-Justin boję się...
-Nie bój się będzie dobrze. 
Po pewnym czasie wszystko się uspokoiło, nastała głucha cisza... To nie było to czego chce usłyszeć. Z kabiny pilotów dobiegały krzyki:
-Silnik nie działa tracimy wysokość. 
Wszyscy ludzie zaczęli panikować. Teraz było jeszcze gorzej niż przedtem. Justin zacisnął swoje ręce na mnie. Siedzieliśmy wtuleni w siebie. Nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. 
-Nie płacz... -Mówił z dziwnym spokojem.
-Nie martw się jestem przy Tobie. 
Trzymałam go najmocniej jak potrafiłam.
-Pamiętaj że zawszę będę Cię kochał
-Justin ale co ty mówisz?! 
Wyglądało to tak jakby się ze mną żegnał...
-Obiecaj mi że ze względu co się stanie wszystko będzie jak dawniej... 
-Obiecuję. Kocham Cię nad życie.  
-Też Cię kocham. 
Justin zbliżył swoje usta do moich, dałam się ponieść chwili zapomnienia. Gdy spojrzałam przez okno widziałam że jesteśmy strasznie blisko ziemi... Pocałował mnie tak namiętnie jak nigdy dotąd... To był pocałunek wieczności... 

_________________________________________________________________
Jak widać książka dobiegła końca. Musiało to nastąpić... Przepraszam tych których na prawdę zawiodłam... Uwierzcie mi nie chciałam tego... Bardzo trudno jest mi coś kończyć... 
Moje gadu 25932405 dla tych którzy chcieli by dowiedzieć się o moich innych książkach. Kocham was :*** Za to że zawsze ze mną byliście. Komentarze od was dodawały mi wielką siłę x3
,,Chciałam wam bardzo podziękować. Że chodź były te gorsze dni i pisałam gorsze rozdziały to i tak byliście ze mną. Miło mi że lubicie moją książkę, niestety jest parę rzeczy które zawaliłam i to jest moja wina. To taka pierwsza książka którą piszę i mam nadzieje że nie ostatnia"
,,Mam nadzieje że pisząc kolejną książkę również będziecie ze mną. Dzięki wam zrozumiałam parę spraw, rzeczy które mnie nie obchodziły nagle zaczęły coś znaczyć. Łatwo jest stracić to co mamy.   Buziaki =* " Uwierzcie nie jest mi łatwo tak po prostu tego kończyć, ale mam nadzieje że inne książki też się wam spodobają. x3 Możecie do mnie pisać kiedy tylko chcecie :*25932405

Rozdział 63

sobota, 30 października 2010
Stałam wpatrzona w lekarza, nie docierało do mnie to co powiedział... Nagle wydusiłam z siebie:
-Przecież można coś z tym zrobić ...
-Nie podamy mu leków ponieważ nie chcemy doprowadzić go do gorszego stanu. 
-To co mamy robić ?
-Teraz tylko czekać... 
Wkurzyłam się na tego lekarza, my nie możemy czekać, chce aby Justin z tego wyszedł. Z naszego domku na plaży wzięłam tylko połowę naszych rzeczy, to daleko ale musiałam wrócić po resztę. Jakoś się zebrałam, pożegnałam z Justinem i ruszyłam, z tym że niestety aby się tam dostać trzeba było ponownie lecieć helikopterem. Miły pan zgodził się na to, był trochę przeciwny no ale jak nie ma innej możliwości ? 
   Gdy wylądowaliśmy od razu ruszyłam po nasze rzeczy. Weszłam do pustego domku, było mi bardzo smutno... Dopakowałam nasze rzeczy i zaniosłam torby do helikoptera, sama weszłam tam jeszcze raz. Wyszłam na taras, po raz kolejny przypomniałam sobie wszystkie chwile, tak jakbym miała widzieć go ostatni raz... Sprawdziłam wszystko dokładnie i ruszyłam w stronę helikoptera. Gdy odlatywaliśmy wciąż patrzyłam na to miejsce, wiele dla mnie znaczy, jest magiczne... Pan pilot próbował ze mną jakoś rozmawiać, to chyba po to aby mnie pocieszyć. Droga wydawała się dość długa, chciałam już jak najszybciej być przy nim. Gdy wylądowaliśmy podziękowałam miłemu panu, zabrałam nasze torby i ruszyłam do szpitala. Jakoś udało mi się dociągnąć nasze bagaże aż do sali gdzie leżał Justin. Stanęłam zadyszana w drzwiach i spojrzałam na niego. Justin siedział na łóżku z Jennie, najwidoczniej świetnie się bawili... Zrobiło mi się przykro, Justin nie zareagował jak przyszłam... Wstawiłam torby na sale i powiedziałam:
-Przyniosłam nasze rzeczy. 
W tym czasie Justin odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się. 
-A my z Jenn sobie rozmawiamy. 
Spojrzałam w podłogę długo nie spuszczając wzroku
-Idę po coś do picia... -Mówiłam cicho. 
-Możesz mi przynieść colę ?
-Jasne.
-Weź też dla Jenn. - Powiedział i odwrócił się w jej stronę kontynuując rozmowę. 
-Nie ma sprawy
Odwróciłam się na pięcie i poszłam do automatu, łzy same cisnęły mi się do oczu. Sobie kupiłam kawę, im wzięłam po coli. Miałam ochotę jej tam napluć... Powstrzymałam się, nie jestem taka wredna. Weszłam na sale i podałam im po coli. Po jakichś 10 minutach słuchania jej opowiadań przyszli po nią lekarze, zabrali ją na badania. Gdy wyszli ucieszyłam się że pobędę sama z Justinem... Myliłam się ponieważ on położył się, mówił że chce odpocząć. 
-Słuchaj zapomniałem Ci powiedzieć że będę miał jutro rano zabieg i wieczorem mnie wypiszą. 
-Teraz mi to mówisz ? Przez cały czas się o Ciebie martwiłam, o twoje życie... 
-No przepraszam...
-Zagadałeś się z tą Jennie ... Co ona mówi Ci za bzdury ?
-Jakie bzdury o co Ci teraz chodzi ?
-Ignorujesz mnie i tyle...
-Nie ignoruje czemu tak myślisz ?
-Rozmawiasz cały czas z tą dziewczyną... Przyjechałeś tu ze mną, mieliśmy spędzić razem ten czas. 
-Wyszło tak jak wyszło i nic nie zmienimy. To nie moja wina że tak się stało. 
-Ale to nie o to chodzi. 
-Daj spokój, nie wiem co Ci nie pasuje?!
W tym momencie weszła Jennie, ja wzięłam swoją bluzę i wyszłam bez słowa. Wyszłam w ogóle ze szpitala, było już dość ciemno. Usiadłam na ławce przed szpitalem, musiałam sobie wszystko przemyśleć. Oczywiście cieszyło mnie to że Justinowi nic nie jest i będzie miał tylko zabieg. Spojrzałam w okno szpitala, widziałam w nim Jennie i Justina, świetnie się bawili. Bolało mnie to że bardziej interesuje go nowa poznana dziewczyna niż ja. Postanowiłam że jak wrócę to pogadam z Justinem... Ogarnęłam się i poszłam z powrotem na sale do szpitala. Byli tak ubawieni że szkoda gadać, gdy weszłam zapadła cisza, tak jakby mówili o mnie. 
-Justin możemy pogadać - mówiłam. 
-Jasne, słucham...
-Ale nie tutaj...
-Dobrze, chodź na korytarz. 
-Nie musisz nigdzie iść, ja i tak miałam wyjść - Powiedziała Jennie. 
Wyszła zamykając za sobą drzwi. 
-O czym chciałaś ze mną pogadać ?
-O tym że interesujesz się nią bardziej niż mną. 
-Przecież wiesz że tak nie jest...
-Właśnie nie wiem. Widzę jak na nią patrzysz. 
-Owszem jest ładna, ale ja kocham tylko Ciebie, z nią nigdy się już pewnie nie spotkam. 
Justin podszedł do mnie i delikatnie mnie pocałował. Przytuliłam go mocno i powiedziałam jak bardzo go kocham. 
-Dlaczego myślałaś ...
-Ja Cię bardzo kocham i po prostu mnie to boli... 
-Rozumiem. 
Naszą atmosferę przerwał lekarz który znów przyszedł z jakąś informacją i całym plikiem kartek. 
-Przyszedłem bardzo was przeprosić, zaszła mała pomyłka... Nasz stażysta podał wam złe wyniki badań...
Justin spojrzał na mnie a ja na niego... 
-Nie wiem czy ucieszy was taka informacja...
-No niech pan już wreszcie mówi co mu jest... - Mówiłam już bardzo zdenerwowana.
_____________________________________________
Jak obiecałam dodaję ; ) Kolejny w następnym tygodniu, może uda mi się dodać już we wtorek. :* Buziaki 

Rozdział 62

piątek, 29 października 2010
Odruchowo wołałam o pomoc, ale przecież byliśmy tylko my, sami na tej wielkiej plaży. Przez około 5 minut panikowałam. Justin nie wypływał na powierzchnie, chciałam mu pomóc ale nie wiedziałam jak, do tego bałam się, coś było w tej wodzie. Nagle zauważyłam jego rękę uniesioną nad poziom wody, przełamałam strach i wbiegłam do wody płynąc w jego kierunku. Gwałtownym ruchem pociągnęłam go w swoją stronę, musiałam dociągnąć go do brzegu. Położyłam go na brzegu i obróciłam na plecy, zaczął mocno kaszleć, nawciągał się wody... Spojrzałam na niego był cały siny, nie minęły dwie minuty i zrobił się blady. Wyglądało to tak jakby nie wiedział co się w ogóle stało. Gdy się ocknął od razu spytałam:
-Co się stało?!
-W tej wodzie coś było, zastałem przez coś wciągnięty. - Mówiąc to lekko się podniósł, chwilę później przeklął pod nosem i opadł na piasek, jedną ręką trzymając głowę. 
Spojrzałam na niego, wskazał mi swoją nogę. Spojrzałam na nią ze łzami w oczach, była cała we krwi... Zamurowało mnie, patrzyłam na niego bez ruchu i żadnej reakcji, patrzyłam jak się wykrwawia a ja nie mogłam nic zrobić. Chwilę później gdy ochłonęłam i zaczęłam myśleć pobiegłam do domku po coś aby zatamować krwawienie, nie wiedziałam czy to jakaś poważna rana, złamanie... Przeszukałam wszystkie szafki, znalazłam bandaż ale to nic nie da, krwawienie jest silne. Wyjęłam z torby ręcznik i pobiegłam do Justina. Obwinęłam mu nogę ręcznikiem i mocno zacisnęłam, wyjęłam telefon z kieszeni, Justin mówił mi gdzie mam dzwonić. Wezwałam pomoc na którą musieliśmy czekać 20 minut, w tym czasie trzymałam nogę Justina tak aby jak najmniej stracił krwi. Pomoc przyleciała helikopterem, oczywiście były problemy z tym że nie mogę lecieć z nimi... Ale gdy Justin powiedział im że jestem jego jedyną najbliższą osobą wzięli mnie ze sobą. Lecieliśmy 15 minut, przez cały lot sprawdzali mu tylko ciśnienie i czy nie ma innych urazów niż noga. Bardzo się o niego bałam... Nie spodziewałam się że takie coś może się nam przytrafić. Myślałam tylko o tym aby to nie było nic poważnego. Gdy wylądowaliśmy czekali na nas ratownicy medyczni którzy przewieźli Justina do szpitala, biegłam za nimi. Niestety nie mogłam wchodzić z nimi na sale, musiałam czekać, a to było najgorsze. Usiadłam w korytarzu zalana łzami, nic ani nikt nie mógł do mnie dotrzeć, kilka osób próbowało nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt, ale to było dla mnie wielkie przeżycie, że dzieje się coś złego osobie którą kocham. Gdy zauważyłam otwierające się drzwi wstałam na równe nogi i podbiegłam do lekarza, od razy zaczęłam wypytywać o szczegóły. 
-Teraz dokładnie nic nie mogę powiedzieć, wyniki będziemy mieli dopiero wieczorem, a do tego czasu Justin zostaje w szpitalu na obserwacji. 
-Mogła bym teraz do niego iść ?!
-Tak, proszę iść do sali 27. 
Szybkim krokiem poszłam na oddział i na sale 27, Justin już tam leżał, podbiegłam do niego i usiadłam na krawędzi łóżka szpitalnego. 
-Jak się czujesz ?
-Dobrze, trochę mnie noga boli ale tak to w porządku.  
-Mówili Tobie coś więcej ? -Wypytywałam 
-Nie, zapewne to samo co Tobie. Musimy zostać tu trochę. 
-Jasne, nie ma problemu. 
Musiałam skontaktować się z tatą, nie mogłam przecież wrócić do domu... Na sali była jeszcze jedna osoba, była poparzona przez meduzę, straszny widok... Dziewczyna była bardzo rozmowna, opowiedziała swoją historię jak tu trafiła. Nazywa się Jennie, jest w moim wieku, tego dnia była z rodzicami  na plaży.
-Nie umiem pływać dlatego głęboko nie wchodziłam, wody miałam może do pasa kiedy poczułam silny ból w okolicach stopy. Przewróciłam się do wody, gdy ratownik wyjął mnie na brzeg stopa piekła mnie tak jakby mi ktoś ją podpalił. 
-A ile już tu Cię trzymają -Pytał Justin Jennie. 
-Około 2 tygodnie, już odliczam dni do tego aż mnie wypiszą. 
Jeśli chodzi o Justina to nawet lekarze nie wiedzą, po prostu nie potrafią wyjaśnić tego co to było. Mówią że gdyby był to rekin to już by nie miał nogi, przecież woda jest przezroczysta to widziałby że coś płynie w jego kierunku, poza tym tam gdzie my byliśmy nie występują drapieżniki. Wystarczyło nam tylko czekać, do końca dnia siedzieliśmy i gadaliśmy, nawet miło spędziliśmy ten czas. Justin i Jennie mieli wspólny temat: śpiew... Było mi trochę przykro, to może dlatego że byłam zazdrosna ? Patrząc na nią wydawała mi się być ładna... Miała falowane ,długie ,czarne włosy, piękny uśmiech. Gdy się zamyśliłam i totalnie odpłynęłam wszedł lekarz z wynikami badań. Dał je Justinowi do przeczytania, chwilę później usłyszeliśmy:
-Może mi pan to wszystko wyjaśnić ? -Mówiąc to dal kartkę lekarzowi. 
-Z nogą będzie problem, coś co Cię tak załatwiło musi być na prawdę groźne. W Twojej nodze jest jad który został wstrzyknięty do póki nie będziemy wiedzieć co dokładnie to spowodowało nie możemy podawać leków, cały czas ustalamy co to mogło być. Jeśli jad jest trujący możesz stracić nawet nogę ...
________________________________________________________________
i jak ? Teraz na weekend wyjeżdzam więc nie wiem jak to będzie z rozdziałem, jeden na pewno dodam(nie wiem tylko czy to będzie sobota, czy niedziela)

Rozdział 61

niedziela, 24 października 2010
Słyszałam szum wody rozbijającej się o skaliste wybrzeże. Cieszę się że mogę tu być z osobą którą darzę uczuciem. Usiadłam na jednej ze skał i podkuliłam nogi, oplotłam je rękoma a głowę oparłam na kolanach. Zamknęłam oczy, w tym momencie posługiwałam się wyobraźnią. Czułam jak rozpalone słońce muskało mnie po twarzy. Justin usiadł obok, teraz razem siedzieliśmy wtuleni w siebie. To właśnie w takich chwilach nie myśli się o niczym innym jak o dobrej zabawie i miło spędzonym czasie. Zero problemów to jest to czego pragnę, chciała bym aby tak już było zawsze. Uśmiech z mojej twarzy przy nim nigdy nie zniknie. Miejsce które wybrał Justin jest przepiękne, została bym tu na zawsze...
-I jak podoba Ci się ?!
-Justin! Jest bosko... -Mówiąc to łza spłynęłam mi po policzku. 
Mocno mnie przytulił i powiedział:
-Chce być z Tobą na zawszę...
-Ja też, zawsze Cię kochałam i wiem że to nigdy się nie skończy. To co czuje jest silniejsze ode mnie... 
Mogła bym przez cały czas tu być, niczego mi nie brakuje. Nie wiedziałam dokładnie gdzie będziemy spali. Razem z Justinem przegadaliśmy dobrych parę godzin, mieliśmy sobie tyle do wyjaśnienia. Nie spodziewałam się że tyle najróżniejszych rzeczy spotka Justina w tak niedługim czasie, miał chłopak szczęście, że taka życiowa szansa go spotkała. Zaczęłam wypytywać go o miejsce noclegu, mówił że to niespodzianka. W końcu i tak musieliśmy iść coś zjeść. Szliśmy wzdłuż plaży, było dosłownie pusto, żadnych ludzi. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Pierwsze na co zwrociłam uwagę to taras, z każdej strony było widać wodę. Weszliśmy do środka, moim oczom ukazał się jeden mały skromny pokój, było dość przytulnie, jedno łóżko, kanapa i wielkie okna z których było wszystko idealnie widać. Od razu wyszłam na taras który widziałam już szybciej. Stały na nim dwa leżaki z super widokiem. Usiadłam w pokoju na kanapie, Justin powiedział że pójdzie po coś do jedzenia, miałam na niego czekać. Gdy poszedł ja wyszłam i chciałam rozejrzeć się trochę na plaży. Kusiło mnie bardzo aby wejść do wody, w końcu zdjęłam ciuchy i wbiegłam do przezroczystej wody, była na prawdę ciepła. Było cudownie, nie miałam zamiaru z niej wychodzić. Zastanawiałam się jakby to było gdybym przyszła tu pływać wieczorem, kiedy widać tylko blask księżyca. 
-Isabell -Usłyszałam wołanie.
Odwróciłam się i spojrzałam na taras, Justin stal na nim z jakimiś talerzami. 
-Mam jedzenie, idziesz ?
-Tak.
Wyszłam z wody i złapałam za moje ubrania, gdy weszłam do domku od razu złapałam za ręcznik i wysuszyłam mokre ciało. Ubrałam tylko moją koszulkę i usiadłam przy stole. Justin położył dwa talerze na którym był ryż z sosem i dodatkami. To było to co lubię, gdy zjedliśmy miałam chęć odpocząć, więc poszliśmy na taras i położyliśmy się na leżakach. Justin wpadł na pomysł abyśmy odsunęli stolik i przysunęli jego leżak do mojego. Jednym gwałtownym ruchem popchnęłam stolik, Justin przysunął swój leżak. Złapał mnie za rękę i razem wpatrywaliśmy się w niebo. Płożyłam swoją głowę na jego ramieniu i tak zasnęłam. 
***
Obudził mnie lekki powiew chłodnego wiatru. Było już dość ciemno, spojrzałam na leżak obok ale Justina już nie było. Nagle zauważyłam że jest na plaży siedział na brzegu i patrzył się w wodę. Wstałam i nalałam sobie soku pomarańczowego, wzięłam łyka i również poszłam na plażę. Usiadłam koło niego i spytałam :
-O czym myślisz... ?
W tym momencie objął mnie ręką i powiedział:
-Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie... 
-Ale nie zamartwiaj się tym, jesteśmy tu razem i już zawsze będziemy. 
-Przecież ja mogłem Cię stracić, tak mało brakowało.
-Pamiętam jak mi sam mówiłeś, że nie ważne jest to co było...
Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Dałam mu całusa w policzek, Justin w tym momencie wstał. 
-Idziesz pływać ?
-No jasne... 
Złapałam go mocno za rękę, Justin mnie podniósł i wszedł do wody, Księżyc ładnie oświetlał wodę, widok był nieziemski a do tego byliśmy całkiem sami... Pływaliśmy razem z Justinem i wspominaliśmy jak to kiedyś uczył mnie pływać, tego nie zapomnę do końca życia. Widząc jego uśmiech w sercu miałam miłe uczucie... Przez cały czas wygłupialiśmy się w wodzie, ale robiło się coraz chłodniej. 
-Płyniesz dalej ? -Spytał
-Zimno mi się już zrobiło. 
-Dobrze, wracaj na brzeg a ja popływam jeszcze chwilę. 
Dopłynęłam z ledwością do brzegu, wyszłam z wody, było już coraz zimniej do tego jeszcze wiatr, chodź woda pozostawała nadal ciepła... Poszłam po ręcznik dla Justina i zostawiłam go na brzegu. Gdy się przebrałam wzięłam się za kolację. Zrobiłam dla nas kanapki,  po niecałych 10 minutach wyszłam na plaże aby zawołać Justina. Widziałam z oddali że płynął już w stronę brzegu. Usiadłam w wodzie i czekałam na niego. Zamknęłam oczy... Nagle usłyszałam krzyk Justina, nie wiedziałam co się dzieje, poza tym nie słyszałam go dokładnie... Wstałam i spojrzałam przed siebie... Justina nie było... Zaczęłam go wołać ale bez skutecznie, po dwóch minutach wypłynął na powierzchnie cały zadyszany. 
-W tej wodzie coś jest, wciągnęło mnie normalnie...
Spojrzałam przestraszona w jego kierunku, nie wiedziałam co mam robić, Justin szybko płynął do brzegu, po chwili znów wpadł pod wodę... 
_____________________________________________________
:* Buziaki dla was. Kolejny w piątek i to chyba będzie już przed ostatni, chyba że zrobię drugą częśę ale nie wiem jeszcze. 

Rozdział 60

piątek, 22 października 2010
Lekko odsunęłam się od Justina patrząc przy tym na niego bardzo uważnie. Nie otwierał oczu, moją dłonią dotykałam jego ręki która była gorąca niczym wielki płomień ognia. Będąc tak blisko niego nie mogłam do siebie dojść, tylko on doprowadzał mnie do takiego stanu. 
-Kocham Cię - Powiedział drżącym głosem otwierając oczy. 
Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Nie wybaczę sobie tego co się stało... Dla Ciebie jestem w stanie zrobić wszystko...
Znów zbliżyłam się do Justina. Usiadłam blisko niego, tak abym czuła jego obecność... Teraz właśnie chciałam aby był przy mnie. 
***
Wydawać by się mogło że wydarzenia z ostatniego czasu trochę mnie przerosły. Stało się jednak to czego pragnęłam od zawsze. Od jakiegoś czasu jestem z Justinem, wspaniale jest nam razem, dogadujemy się jak nigdy. To co nas wcześniej dzieliło przestało mieć znaczenie. Teraz liczy się uczucie. Staramy się zapomnieć o tym co było, myślimy raczej o tym co będzie i o tym co jest teraz. 
   Z Justinem nie rozstajemy się nawet na chwilę, czuje że nasz miłość jest większa niż wtedy gdy byliśmy razem, a to uczucie wciąż rośnie. Najlepsza rzecz w życiu jaka mnie spotkała to Justin. Tak na początek chcieliśmy wybrać się gdzieś razem, to był pomysł Justina. W miejsce gdzie będziemy sami, w jakieś na prawdę magiczne miejsce. Justin powiedział mi abym się tym w ogóle nie przejmowała, że on się wszystkim zajmie a ja nie mam nic planować. Chris, Cathy i tata bardzo się zdziwili tym że jestem znów z Justinem. Oczywiście wspierają mnie i uważają że mam robić to co jest dla mnie dobre, za co jestem im bardzo wdzięczna. Nasza podróż ma trwać dwa dni. Nie mam pojęcia gdzie mnie zabierze Justin. Każda chwila spędzona z Justinem zbliża nad do siebie coraz bardziej. Wypytywałam Justina o szczegóły ale nie chciał nic mówić, po dłuższych wypytywaniach zdradził tylko że to będzie miejsce w którym jest bardzo ciepło, że będziemy tylko my dwoje. Każda chwila spędzona z Justinem jest wspaniała. Wszystkie moje rzeczy były już przygotowane, wylatywać mieliśmy na następny dzień, ale mówił że mam być gotowa. 


Myślami Justina :
Nie potrafię... Po prostu nie potrafię sobie tego wybaczyć, jak ja to mogłem jej zrobić? Jestem wdzięczny za to że mogę z nią być, za to że wybaczyła, za to że dała szanse, za to że nadal kocha,  pomimo wszystko jesteśmy razem. To jest coś wspaniałego czego słowami nie da się opisać, trzeba to przeżyć. Zaplanowałem specjalnie dla nas podróż marzeń, tylko my dwoje. Czuję w sercu że nasza miłość wciąż rośnie... Mam nadzieje że te dwa dni zbliżą nas do siebie jeszcze bardziej...


Rano obudziły mnie hałasy dobiegające z pokoju obok, zerwałam się na równe nogi i chcąc sprawdzić przyczyny hałasów szłam w stronę jego źródła. Było tak głośno, wyszłam z pokoju i spojrzałam na grupkę robotników którzy wiercili coś w framudze drzwi. Spytałam czy długo będą to robić... Chciałam się wyspać, poza tym miałam dziś lecieć z Justinem. Nagle zza panów robotników wyszedł Justin z torbami. 
-A ty jeszcze nie gotowa ?
Spojrzałam na telefon który trzymałam w ręku, zapomniałam ustawić budzik, powinnam być już dawno gotowa. 
-Czekałem na Ciebie na dole... 
-Przepraszam, nie włączyłam budzika. 
-No to szybko, zbieraj się, musimy się śpieszyć.
Wleciałam do pokoju, wyzbierałam wszystkie moje rzeczy. Weszłam do łazienki i szybko się ogarnęłam. Jedną ręką myłam zęby a drugą złapałam za torbę. 
-Jestem gotowa -Powiedziałam z rzucając ją na ziemię. 
Justin  pokiwał głową, złapał za moją torbę i zeszliśmy na dół. Tam czekała na nas taksówka. Nie zdążyłam się obejrzeć a my już byliśmy na lotnisku, zapłaciliśmy i ruszyliśmy w stronę lotniska. Byłam podekscytowana tą całą sytuacją, jeszcze przez jakiś czas to do mnie nie dochodziło, po prostu nie byłam pewna czy to wszystko dzieje się na prawdę. Justin miał już bilety, gdy staliśmy do odprawy wszystko było ok, ale gdy mieliśmy wchodzić na lotnisko zakrył mi oczy i dał słuchawki z MP3. Włączył jakieś swoje piosenki... Trzymał mnie za dłonie i prowadził do samolotu, wszystko załatwił a my zajęliśmy miejsca. Niestety nie mogłam nic wiedzieć... 
   Lecąc trzymałam dłoń Justina, po jakimś czasie wtuliłam się w niego i po prostu zasnęłam. Lot nie był długi, może po prostu mi się wydawało, cały przespałam. Gdy wysiedliśmy zrobiło mi się bardzo gorąco, czułam jak słońce pali, co było dziwne, u nas była brzydka pogoda a do tego sam deszcz... Gdy byliśmy na lotnisku Justin jeszcze nie pozwolił mi zdjąć opaski, w sumie to mogłam ją zdjąć tyle że nie miałam otwierać oczu. Zdjęłam mój czarny sweterek i zostałam na samej koszulce... Justin odebrał nasze bagaże, były jakieś małe problemy, nie wiedziałam dokładnie o co chodziło. Gdy wyszliśmy na zewnątrz wsiedliśmy chyba do taksówki, nie byłam pewna, jechaliśmy około 10 minut, gdy wysiedliśmy szliśmy około 5 minut. Justin złapał za opaskę i jednym sprawnym ruchem zdjął ją z moich oczu. Od tyłu złapał mnie w objęcia, powiedział cicho. 
-Kochanie... Otwórz oczy...
Otworzyłam oczy... Nie mogłam po prostu uwierzyć... Łzy napłynęły mi do oczu, to miejsce było magiczne... 
-___________________________________________________
Jutro następny (sobota) W tym rozdziale dodałam to co czuł Justin... Opis miejsca i zdjęcie dodam Jutro, oni razem spędzą wspaniałe 2 dni : ) Zapraszam :* moje gg // 25932405

Rozdział 59

sobota, 16 października 2010
Justin wstał i z kamienną miną podszedł do mnie. Położył pamiętnik obok mnie...
-Ale ja nie mogę tego przeczytać...
-Zrobisz jak chcesz, radziłbym przeczytać, od razu wszystko się wyjaśni. Opisałem w nim mój każdy dzień...
Po tych słowach Justin wyszedł... Spojrzałam na pamiętnik i wzięłam go do ręki. Moje całe ciało drżało, to są jego osobiste rzeczy. Nie miałom ochoty tego czytać, wiem tylko że wyraził tam wszystkie swoje uczucia. Nie chętnie otworzyłam pierwszą stronę, pierwsze na co zwróciłam uwagę to data... Tak, dokładnie pamiętam tą datę, wtedy ja i Justin po raz pierwszy się spotkaliśmy... Czytając to weszłam w tak jakby inny świat. Wszystko to co się działo, wróciło. Każda sekunda spędzona razem... Czułam się tak jakbym siedziała w głowie Justina i widziała wszystko z jego punktu widzenia. Mogłam teraz zobaczyć co myślał w danej chwili... Czytając każde słowo kolejna łza spływała mi po policzku. Nigdy nie sądziłam że w ten sposób o mnie myśli. On nigdy o mnie nie zapomniał, nigdy mnie nie zdradził a co najważniejsze nie przestał kochać. To było cudowne uczucie, opisywał dzień w którym się rozstaliśmy, bardzo to przeżywał, nie spodziewałam się tego, szczerze mówiąc myślałam że to ja bardziej cierpię. Opuścił mnie dlatego ponieważ chciał abym miała normalne życie, takie jakie on by chciał mieć teraz, chciał abym doceniała to co mam i cieszyła się życiem. Ten czas po rozstaniu który mijał dla mnie jak kilka długich miesięcy dla niego było jak wieczność. Nigdy nie mógł skupić się na pracy, a gdy przebywał z jakimiś dziewczynami cały czas myślał tylko o mnie. Nie wiem dlaczego nie dałam mu szansy, to wiele wyjaśnia ostatnie wydarzenia. Teraz nic nie staje nam na drodze aby być razem, tylko czy teraz on tego chce? Nie przeczytałam do końca pamiętnika, tyle mi wystarczyło, po prostu wszystko było już jasne. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Justina. Chciałam go zobaczyć... Umówiliśmy się u mnie w hotelu, powiedział że będzie za 10 minut. Gdy ktoś zapukał do drzwi od razu wstałam i podbiegłam do drzwi. Gwałtownym ruchem otworzyłam je i zaprosiłam Justina do środka. Widziałam że uważnie się mi przygląda, możliwe że nie wiedział jak zareaguje. Usiedliśmy na przeciwko siebie. 
-Teraz już wiem jak było... Przepraszam że nie dałam Ci niczego wyjaśnić.
-Nic innego niż Ty się dla mnie nie liczyło... Ale sama wiesz to co się stało nie pozwala nam być razem...
-O co chodzi, nie za bardzo rozumiem ?
-Przeczytałaś do końca?!
-Nie. Wystarczyło mi to co przeczytałam. 
-Tam jest coś ważnego, na samym końcu, wydarzenia z ostatnich dni. Gdy przeczytać wątpię że się odezwiesz, myślę że po przeczytaniu nie będziesz chciała mnie znać. 
-Ale co się stało ?!
-Sama zobacz- Podszedł i otworzył pamiętnik na jednej ze stron. 
-Justin bez względu na to co się stało chce być z Tobą. 
-Uwierz mi nie chcesz...
-Nie chcesz być ze mną ?
-Chce i to bardzo, ale nie chce abyś cierpiała przeze mnie...
-Justin nie obchodzi mnie to co było, liczy się tylko to co jest teraz! Sam mi to kiedyś powiedziałeś!
-To nie ma sensu, przeczytaj do końca.
-Dobrze, przeczytam, ale proszę zostań.
Po raz kolejny wzięłam pamiętnik do ręki, strona była już otworzona, kontem oka widziałam że przez cały czas Justin mnie obserwował. Spojrzałam najpierw na datę, był to dzień rozdania nagród. Zaczynało się nieciekawie, połowę z tego to wiedziałam, byłam przecież na rozdaniu. Dziewczyna z którą był nazywała się Dayan. Nic szczególnego się nie wydarzyło, do puki ja nie kazałam wyjść Justinowi z mojego apartamentu... Wtedy gdy mówiłam że to wszystko bez sensu. On poszedł do Dayan... W tym momencie serce zabiło mi mocniej. Justin opisywał jak przyszedł przybity, że nie dałam mu nic wyjaśnić, opowiedział jej całą naszą historię. Usiedli razem i pili wino, kieliszek po kieliszku. W pewnym momencie doszło do tego że się nieźle spili. Bolało mnie to... Dayan podeszła do Justina, rozbierała się przy nim... Wykorzystała to że przeze mnie znów cierpi... 
,,Pamiętam tylko że pocałowaliśmy się..."
Dalej Justin nic nie pamięta. Pamiętnik wypadł mi rąk, w ogóle nie wiedziałam co mam powiedzieć. Przecież nie jest nic jasne...
-Widzisz... To koniec... -Mówił wściekły Justin.
-Nie... To nie jest koniec, nie pamiętasz co się wydarzyło, nie można zakładać najgorszego. 
-I co nic na to nie powiesz ?
-Owszem boli mnie to bardzo, nie ukrywam. Ale miłość jest silniejsza, to było i tak z mojej winy.
-To nie Twoja wina... Gdybym nie chciał nie zrobił bym tego...
-To co się stało nie jest najważniejsze...
Wstałam z krzesła i podeszłam do Justina. Uklęknęłam na ziemi i spojrzałam głęboko w oczy Justinowi. Nagle zauważyłam że ma ślady na pięści jakby się bił. Z daleka nie widziałam tego. 
-Co się stało?!
-Długa historia. 
-No mów...
-Biłem się to wszystko.
-Coo ? z kim ?
-Nie powinienem Tobie nic mówić. Z Joshem, powiedział Ci że wraca do domu, to była ściema. Biliśmy się, kazał mi Cię zostawić, myślał że mnie zastraszy i nie będę się chciał z Tobą spotkać. Mówił że wy jesteście razem...
-On kłamał... Nie wierze, jak on mógł mi to zrobić...
-Nie przejmuj się nim...
Nie mogłam się powstrzymać, zbliżyłam się do Justina, złapałam jego rękę i delikatnie go pocałowałam...
________________________________________________
Jutro (niedziela, wieczorem) Kolejny :* Wydaje mi się że to już będą dwa ostatnie rozdziały, i napisze następną książkę... ;* Buziaki. Moje gadu: 25932405 Dla tych co chcieli by czytać moje kolejne książki : )