/

Rozdział 63

sobota, 30 października 2010
Stałam wpatrzona w lekarza, nie docierało do mnie to co powiedział... Nagle wydusiłam z siebie:
-Przecież można coś z tym zrobić ...
-Nie podamy mu leków ponieważ nie chcemy doprowadzić go do gorszego stanu. 
-To co mamy robić ?
-Teraz tylko czekać... 
Wkurzyłam się na tego lekarza, my nie możemy czekać, chce aby Justin z tego wyszedł. Z naszego domku na plaży wzięłam tylko połowę naszych rzeczy, to daleko ale musiałam wrócić po resztę. Jakoś się zebrałam, pożegnałam z Justinem i ruszyłam, z tym że niestety aby się tam dostać trzeba było ponownie lecieć helikopterem. Miły pan zgodził się na to, był trochę przeciwny no ale jak nie ma innej możliwości ? 
   Gdy wylądowaliśmy od razu ruszyłam po nasze rzeczy. Weszłam do pustego domku, było mi bardzo smutno... Dopakowałam nasze rzeczy i zaniosłam torby do helikoptera, sama weszłam tam jeszcze raz. Wyszłam na taras, po raz kolejny przypomniałam sobie wszystkie chwile, tak jakbym miała widzieć go ostatni raz... Sprawdziłam wszystko dokładnie i ruszyłam w stronę helikoptera. Gdy odlatywaliśmy wciąż patrzyłam na to miejsce, wiele dla mnie znaczy, jest magiczne... Pan pilot próbował ze mną jakoś rozmawiać, to chyba po to aby mnie pocieszyć. Droga wydawała się dość długa, chciałam już jak najszybciej być przy nim. Gdy wylądowaliśmy podziękowałam miłemu panu, zabrałam nasze torby i ruszyłam do szpitala. Jakoś udało mi się dociągnąć nasze bagaże aż do sali gdzie leżał Justin. Stanęłam zadyszana w drzwiach i spojrzałam na niego. Justin siedział na łóżku z Jennie, najwidoczniej świetnie się bawili... Zrobiło mi się przykro, Justin nie zareagował jak przyszłam... Wstawiłam torby na sale i powiedziałam:
-Przyniosłam nasze rzeczy. 
W tym czasie Justin odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się. 
-A my z Jenn sobie rozmawiamy. 
Spojrzałam w podłogę długo nie spuszczając wzroku
-Idę po coś do picia... -Mówiłam cicho. 
-Możesz mi przynieść colę ?
-Jasne.
-Weź też dla Jenn. - Powiedział i odwrócił się w jej stronę kontynuując rozmowę. 
-Nie ma sprawy
Odwróciłam się na pięcie i poszłam do automatu, łzy same cisnęły mi się do oczu. Sobie kupiłam kawę, im wzięłam po coli. Miałam ochotę jej tam napluć... Powstrzymałam się, nie jestem taka wredna. Weszłam na sale i podałam im po coli. Po jakichś 10 minutach słuchania jej opowiadań przyszli po nią lekarze, zabrali ją na badania. Gdy wyszli ucieszyłam się że pobędę sama z Justinem... Myliłam się ponieważ on położył się, mówił że chce odpocząć. 
-Słuchaj zapomniałem Ci powiedzieć że będę miał jutro rano zabieg i wieczorem mnie wypiszą. 
-Teraz mi to mówisz ? Przez cały czas się o Ciebie martwiłam, o twoje życie... 
-No przepraszam...
-Zagadałeś się z tą Jennie ... Co ona mówi Ci za bzdury ?
-Jakie bzdury o co Ci teraz chodzi ?
-Ignorujesz mnie i tyle...
-Nie ignoruje czemu tak myślisz ?
-Rozmawiasz cały czas z tą dziewczyną... Przyjechałeś tu ze mną, mieliśmy spędzić razem ten czas. 
-Wyszło tak jak wyszło i nic nie zmienimy. To nie moja wina że tak się stało. 
-Ale to nie o to chodzi. 
-Daj spokój, nie wiem co Ci nie pasuje?!
W tym momencie weszła Jennie, ja wzięłam swoją bluzę i wyszłam bez słowa. Wyszłam w ogóle ze szpitala, było już dość ciemno. Usiadłam na ławce przed szpitalem, musiałam sobie wszystko przemyśleć. Oczywiście cieszyło mnie to że Justinowi nic nie jest i będzie miał tylko zabieg. Spojrzałam w okno szpitala, widziałam w nim Jennie i Justina, świetnie się bawili. Bolało mnie to że bardziej interesuje go nowa poznana dziewczyna niż ja. Postanowiłam że jak wrócę to pogadam z Justinem... Ogarnęłam się i poszłam z powrotem na sale do szpitala. Byli tak ubawieni że szkoda gadać, gdy weszłam zapadła cisza, tak jakby mówili o mnie. 
-Justin możemy pogadać - mówiłam. 
-Jasne, słucham...
-Ale nie tutaj...
-Dobrze, chodź na korytarz. 
-Nie musisz nigdzie iść, ja i tak miałam wyjść - Powiedziała Jennie. 
Wyszła zamykając za sobą drzwi. 
-O czym chciałaś ze mną pogadać ?
-O tym że interesujesz się nią bardziej niż mną. 
-Przecież wiesz że tak nie jest...
-Właśnie nie wiem. Widzę jak na nią patrzysz. 
-Owszem jest ładna, ale ja kocham tylko Ciebie, z nią nigdy się już pewnie nie spotkam. 
Justin podszedł do mnie i delikatnie mnie pocałował. Przytuliłam go mocno i powiedziałam jak bardzo go kocham. 
-Dlaczego myślałaś ...
-Ja Cię bardzo kocham i po prostu mnie to boli... 
-Rozumiem. 
Naszą atmosferę przerwał lekarz który znów przyszedł z jakąś informacją i całym plikiem kartek. 
-Przyszedłem bardzo was przeprosić, zaszła mała pomyłka... Nasz stażysta podał wam złe wyniki badań...
Justin spojrzał na mnie a ja na niego... 
-Nie wiem czy ucieszy was taka informacja...
-No niech pan już wreszcie mówi co mu jest... - Mówiłam już bardzo zdenerwowana.
_____________________________________________
Jak obiecałam dodaję ; ) Kolejny w następnym tygodniu, może uda mi się dodać już we wtorek. :* Buziaki 

10 Dodaj Komentarz:

Zmooraa pisze...

dopiero we Wtorek .
ooo jeeny , jakoś musze wytrzymać do wtorku :D

Angelika pisze...

super ;D

Oluga pisze...

Ładnie..xd

Ckw się dzieje ojojoj..;p

Unknown pisze...

Jakoś nie czytało mi się go tak przyjemnie jak pozostałe , ale każdy ma złe dni .

Tylko szkoda że dopiero we wtorek ...;/

czekoladowaja pisze...

spoko, ale ja dalej utrzymuje ze się tu praktycznie nic nie dzieje!! mam nadzieję, że to się jeszcze rozrusza na tych ostatnich rozdziałach. -.-

życzę weny. xoxo

Messie. pisze...

kc ;***
jesteś genialna !

Anonimowy pisze...

Jest świetnie,popieram. pisz dla siebie
ja też tak robię.
jestem na 4 rozdziale i tak jest super.
zapraszam http://whitehours.bloog.pl/

Angelika pisze...

bardzo fajny ;D

zapraszam na mojego bloga:

http://on-always-apart.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

i co dziś czwartek i nic nie widzę nowego!!!!

Angelika pisze...

ludzie dajcie spokój ma też chyba inne obowiązki nie?...
ja tez nie daje co dziennie
http://on-always-apart.blogspot.com/

Prześlij komentarz

Hmm proszę o szczery komentarz :) może i nie mam zdolności, bo nie mam, pisze dla własnej przyjemności :) to mój sposób na nudę ; *